Kuba Gładykowski

Są takie momenty gdy jakiś widok wdziera się do głowy, gra i harmonizuje sam ze sobą, zaczyna opowiadać historię. Wtedy robię zdjęcie. Później przychodzi etap obróbki - szukania punktu, który najlepiej odda te dźwięki, by w końcu pokusić się o własną interpretację.

Nie siedzę w żadnym obozie fotografii analogowej, krzycząc o wyższości nad cyfrą. Aparatu cyfrowego używam przy sesjach (pracowałem w agencji modelek Skeleton Models (obecnie Joystar)). Nie odnajduję też cudownych chwil osamotnienia siedząc w ciemni – nie mam na to już czasu i filmy oddaję do labu, choć bardzo pozytywnie wspominam noce spędzone w ciemni Akademii Fotografii. Lubię ten sposób pracy, gdy ograniczona ilość klatek każe mi się zastanowić nad każdym ujęciem. I zawsze zatyka mnie ilość kolorów i brak ziarna gdy pracuję ze slajdem.

Fotografuję przede wszystkim architekturę miejską. Pod tym względem jestem najbardziej staromodny. Chodzę po ulicach wyszukując fragmenty, które jakoś rozumiem i czuję.

Nie dorabiam filozofii do zdjęć. Dzielą się one jedynie na te które mają w sobie coś i na te, które tego nie mają.

Praca z drugim człowiekiem przy fotografii mody lub przy portrecie dostarcza mi najwięcej emocji. Gdy po pierwszych zdjęciach na rozgrzewkę zaczyna się wchodzić w kontakt z drugim człowiekiem, i gdy z każdym pstryknięciem migawki dochodzi się do tego jedynego zdjęcia, dla którego odbywa się cała sesja.

Zdjęcia przenoszę do formy cyfrowej, skanując własnoręcznie materiał.

autor

© Fotografia-artystyczna.pl |

Wykonanie: Webmister.pl